Forum Lucid Forum
Świadome Śnienie i OOBE
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Koncerty
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 31, 32, 33, 34, 35, 36  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lucid Forum Strona Główna -> ja właśnie to / muzyka
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Norbi
Świadomy Snów


Dołączył: 03 Paź 2006
Posty: 884
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zgierz
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 2:05, 11 Lip 2008    Temat postu:

Wałek !
Kurde nie spotkamy się... ;(
Miałem jechać na blues express ale w poniedziałek jadę nad morze i fundusz nie pozwolił, co prawda nie wiele ta impreza kosztuje ale mimo wszystko ;x Po za tym w domu jestem potrzebny. Ale Luta jedzie, a to wiesz pewnie. I to też właśnie skłoniło mnie do niejechania, bo on jedzie z jeszcze jednym kolegą z klasy i jego bratem i tamci dwaj chcą pociągiem a ja bym im ciążył bo mógłbym tylko tradycyjnie autostopem : (
Trudno : D za rok też będzie, a teraz znajdę sobie jakieś miłe zajęcie : p

Miłej zabawy ; d


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
walek
WWII Man


Dołączył: 05 Sty 2007
Posty: 3397
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: West Preussen
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 2:23, 11 Lip 2008    Temat postu:

O, Luta - będziem się musieli zgadać jakoś tam na miejscu :)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alegria
Moderator Snów


Dołączył: 12 Wrz 2006
Posty: 2161
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 3:48, 11 Lip 2008    Temat postu:

yeldomysł napisał:
Powinni zrobić inicjatywę w stylu Drum'n'Bus albo coś. Taki jeżdżący po kraju autokar z głośnikami i dramenbas cały czas. :D


Quoted for justice.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
walek
WWII Man


Dołączył: 05 Sty 2007
Posty: 3397
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: West Preussen
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 15:07, 17 Lip 2008    Temat postu:

Mocno nieświeża relacja z Blues Express podziurawiona moją pamięcią:

Zaczęło się 12 Lipca, o 19.00 z Chojnic odjeżdżał opciąg do Zakrzewa. Więc tradycyjnie nabylismy browarki i poszliśmy na pociąg. Już pojawiły się problemy, bo pani w kasie nie chciało się sprzedawać biletów i odesłała nas do konduktora. Konduktor się wkurzyl i zrobił pani mały ochrzan w kasie, dzięki czemu łaskawie dostaliśmy bilety po normalnej cenie, nie zaś 4 zł droższe.

O 19.30 bluesowy pociąg pojechał do Zakrzewa - w środku cała bluesowa elita jadąca aż z Gdyni. Pierwszy szok - żulowaty facet pijący specjala czy innego broka. Drze się na całą japę, zaczepia wszystkie przechodzące kobiety i nagle... pwnt! Wyciąga "Rozmyślania" Marka Aureliusza i każe wszystkim czytać jakiś ustęp. Potem dowiedziałem się, że ten pan, zwany "profesorkiem" wykłada logikę na Uniwersytecie Gdańskim. Najbardziej spoko facet na koncercie, pozdrowienia dla niego, dzięki niemu już na pewno idę na UG :D

Gdzieś w połowie drogi pociąg dostał półgodzinnego opóźnienia, bo czekaliśmy aż inny pociąg zwolni jedyny tor dojazdowy do Zakrzewa, przez co byliśmy pół godziny później niż zafajdani Poznaniacy. Mimo tego - przegapiliśmy tylko część koncertu jakiegoś mało znanego zespołu. I na miejscu - szok! Większość sklepów otrzymała barbarzyński zakaz sprzedaży alkoholu po godzinie 18.00! To było dla mnie straszne przeżycie, na szczęście miałem swoje zapasy. Potem ktoś rzucił plotę, że sprawdzają przy wejściu, czy nie masz szklanych butelek i jak masz, to zabierają. Wydudlałem na gwałt mojego jedynego szklanego Heinekena i dowiedziałem się na własnej skórze, że tego nikt nie sprawdzał :/

Do godziny 3.30 grały różne zespoły :P (wiem, bardzo to elokwentne). Z charakterystyczniejszych - Boogie Boys, czyli boogie woogie na perkusję i 2 razy organy. I nic więcej. Dynamiczna, szybka, skoczna muzyka, genialny zespół. 26 Lipca grają w pobliskim Człuchowie na Boogie Festival! No i oczywiście Studebaker John - nazwisko większego formatu, chociaż w jego rodzinnym Chicago to zwykły średniak, jakich dużo. Mimo wszystko - gwiazda festiwalu, spisał się nader dobrze. Około pierwszej większość ludzi zaczęła już przysypiać w krzakach, to i ja nieco przysnąłem :)

Tak mniej-więcej to wyglądało, czekam, co powie o festiwalu Luta :P


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
yeld
Administrator Snów


Dołączył: 04 Sie 2006
Posty: 3597
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z polskiej stolicy dnb! :D
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 15:29, 17 Lip 2008    Temat postu:

Cytat:
i nagle... pwnt! Wyciąga "Rozmyślania" Marka Aureliusza i każe wszystkim czytać jakiś ustęp.


ŹLE! :P

pwnt! się używa na końcu zdania i nie we własnym opisie. xD

Cytat:
zafajdani Poznaniacy.


Wolę nie być przy tym jak Wujek pojedzie Cię patRYJotycznym sierpowym. :D


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alegria
Moderator Snów


Dołączył: 12 Wrz 2006
Posty: 2161
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 15:34, 17 Lip 2008    Temat postu:

walek napisał:
zafajdani Poznaniacy


Tylko nie zafajdani, bo w ryj dać mogę dać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
walek
WWII Man


Dołączył: 05 Sty 2007
Posty: 3397
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: West Preussen
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 15:40, 17 Lip 2008    Temat postu:

Zafajdani, bo byli szybciej, ergo dłużej na blues expressie. Trzeba bylo na nas zaczekać i nie isć na koncert, o!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lutogniew
Administrator Snów


Dołączył: 22 Lut 2006
Posty: 1876
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Blok Wschodni

PostWysłany: Wto 13:23, 22 Lip 2008    Temat postu:

Lut się za bardzo nie rozpisuje, ale powie za to, że Poznań to miasto dość ciekawe i Poznaniacy nie są aż tak zafajdani, spotkaliśmy kilka osób, które były naprawde ok. A spędziłem ostatnio troszkę czasu tamże więc wiem co mówię.

Po wtóre powiem, że Blues Expressem jechałem z Poznania i dlatego może nie spotkałem Wałka w pociągu, lecz chyba mignął mi na miejscu.

Koncert w pociągu to sprawa naprawde niesamowita, wszyscy tańczą w wagonie, a tu nagle zespół zaczyna łoić Smoke on the Water, a ludzie zaczynają pogować. A później pociąg dojeżdża na stacje, wszyscy z niego wyskakują i lecą na koncert na peronie, ci który są tam tylko przejazdem wpadają w konsternację widząc jak ludzie wylewają się z pociągu napędzanego parowozem i zaczynają tańczyć. Piękna sprawa, najciekawszy pomysł na koncert w całej Polsce jaki widziałem dotychczas.

Niestety impreza odbywająca się na miejscu nie podtrzymała klimatu z pociągu. Na początek zespół Blues Flowers cechujący się naprawdę kretyńskimi tekstami, które na dodatek nie trzymały się rytmu za cholerę. Gdyby było instrumentalnie to byłoby ok, niestety pan śpiewał i to dużo... (a może one spoecjalnie miały być humorystyczne? Nie wiem, nie trafiło to do mnie). Boogie Boys to ciekawy prokekt, ale zbyt pianinowe dla mnie. J.J. Band grał bez swojego harmonijkarza, który jest najlepszy w Polsce, i brzmieli jak tylko pół zespołu. Nocna Zmiana Bluesa niby agrała dobrze, nawet bardzo dobrze, z tym że okazało się, iż na każdym koncercie robią DOKŁADNIE to samo. Frontman nawet dokładnie te same teksty rzuca między tymi samymi utworami. Jedyną innowacją była bluesowa skrzypaczka, która grała to samo co harmonijkarz. Ostatni zespół natomiast, którego nazwy niestety nie pomnę był straaaasznie zainspirowany Doorsami i troszkę Zeppelinami i było to po nich okrutnie widać, poza tym nic dobrego z tego nie wyniknęło, chłopaki nie pokazali niczego nowego, a wokalista udawał Morrisona nawet pomiędzy piosenkami. A band nie miał pianina. A co to za The Doors bez pianina? ;p. Jedyny zespół, który utrzymał się po przeżyciach pociągowych i który zmiażdżył Zakrzewską konkurencję to te "średniaki" z Chicago. Ci to dopiero mieli blues we krwi, aż się z nich ten blues ulał na scenie!

P.S. Edit: Drum'n'Basowy autobus to może dziwny pomysł, lecz możnaby było nazwać go Drum'n'Bus.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lutogniew dnia Wto 13:26, 22 Lip 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ramiel
Moderator Snów


Dołączył: 21 Sty 2007
Posty: 1910
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 0:14, 09 Sie 2008    Temat postu:

Dzień wczorajszy, tj. 07.08.08 znaczył dla sporej rzeszy, bo około 30 000 Polaków (i nie tylko Polaków) tylko jedno - koncert Iron Maiden na stadionie Gwardii w Warszawie. Jako że tam z nimi byłem i nie jedno zobaczyłem, krótkie sprawozdanie napisać postanowiłem.

O samej stolicy pisać nie będę, bo każdy wie, że miejsce to ponure i nieprzyjazne, gdzie do sklepu, który piwem ugości zaschnięte gardła trzeba iść dobre parę kilometrów, a w nocy uciekać co sił przed uzbrojonymi dresami :P
Bramy otwarto o godzinie 16tej, ale jako że nam się nie spieszyło (o 18tej pierwszy koncert), siedzieliśmy pod kratami terenu stadionu w oczekiwaniu na przewalenie się pierwszych mas przez bramki, jednocześnie uzupełniając ewentualne braki płynów w organizmie. Nie powiem, miło się siedziało, zwłaszcza oglądając przekrój ludności maidenowej od prawdziwych harleyowców, do czterdziestoletnich nerdów z brzuszkiem i pięcioletnich dzieciaków (niektóre zresztą na barana z woli ojców uczestniczyły w pogo oO), a także specyficzną scenkę rodzajową z udziałem Pana nr 1, Pana nr 2 oraz komórki Pana nr 1. Otóż Pan nr 1 z niewiadomych mi powodów bardzo zniesmaczony był Panem nr 2 i dawał upust swojej frustracji, rzucając swoją komórką w głowę Pana nr 2. Ów Pan nr 2 był chyba mało asertywny, bo bynajmniej nie protestował przeciwko agresji wycelowanej w jego osobę, a jego wzrok mówił, że to raczej nie pierwszy taki raz. A najciekawsze było to, że 15 metrów w jedną stronę stał oddział policji, a 15 metrów w drugą stronę - oddział żandarmerii wojskowej. I nikt nie zareagował, nawet jeśli Pan nr 2 zalał się krwią, po wyjątkowo celnym rzucie Pana nr 1. W końcu jakiś nietrzeźwy Metal nr 1 wtrącił się, jednak i on oberwał śmiercionośną komórką. Niestety nie był skory do robienia z siebie męczennika, toteż zaczęła się szarpanina, zakończona (SZOK!) interwencją warszawskiej policji.
No ale rozpisałem się nieco nie na temat, więc powrócę do kwestii koncertu. W końcu udało nam się jakoś przyjąć pozycję wertykalną i udać się na płytę.
Pani Lauren Harris trochę kazała na siebie czekać, ale znosiłem to dzielnie, oczekując pełen nadziei, cóż to potrafi córeczka słynnego basisty. W końcu weszli, poszedł pierwszy riff - całkiem zgrabny, no i włączyła się rosnąca gwiazdka. ŁOJEZU! Żeby w miarę zobrazować Wam to, co przeżywałem przez te około 40 minut, wyobraźcie sobie chamską kalkę z Ironów i skrzyżujcie ją z... powiedzmy Mandaryną. Fajne, nie?
Ale OK, jest dobrze, jakoś przetrwałem. Pora na drugi support, polska kapela Made Of Hate, której nazwa już gdzieś kiedyś mi się obiła o uszy. Zaczęli z pełną mocą i... zostałem pozytywnie zaskoczony. Na pierwszy ogień poszedł mięsisty, thrashowy kawałek, który zrobił to, co zrobić powinien. Znaczy się pozgniatał.
Szkoda tylko, że kolejne kawałki prawie niczym nie różniły się od pierwszego...
No i czas na najdłuższe minuty całego dnia, oczekiwanie na wejście gwiazdy wieczoru. Na stadionie robi się już solidny tłok, stojąc mniej więcej w połowie odległości pomiędzy sceną a trybunami, zaczynam mieć problemy z obrotem wokół własnej osi.
Nagle - BAM! (i tarararam tararararam tarararam, BAM BAM BAM). Ta "Transylvania" to niestety jeszcze nie koncert, ale telebimy rozświetlają się w filmiku ze scenami z trasy koncertowej. Kiedy już mają wchodzić solówki, telebimy gasną, kurtyna nagle opada, prezentując scenę wystrojoną na wnętrze egipskiego grobowca, a do uszu wszystkich zgromadzonych docierają pierwsze nutki "Aces High". W jednym momencie zadumane towarzystwo zamienia się we wrzący kocioł i tak pozostaje aż do końca utworu. Później standardowe przywitanie, w stylu "Hey Wassawa, How are you doin'?" i pierwsze przyśpiewki "sto lat" z różnych stron (jakby ktoś nie wiedział, Dickinson miał wczoraj urodziny). Jubilat początkowo nie wiedział, o co kaman, ale w końcu załapał. Później zaczęły lecieć klasyki jeden po drugim, przy czym Bruce regularnie przebierał się odpowiednio do utworu, a ogromna, malowana sceneria z tyłu sceny też zmieniała się, żeby podpasować do tego, co jest grane.
Jednak prawdziwe show zaczęło się z "Number of the Beast", gdzie wraz z okrzykiem "jeeeeeeeeeee" poleciały w powietrze fajerwerki, a specjalne dysze na scenie zaczęły wypluwać kule ognia do rytmu. Później rozkręcało się jeszcze bardziej. Na "Rime of the Ancient Mariner" scena zamieniła się w trzeszczący statek, a Dickinson latał po niej w postrzępionym pirackim wdzianku. Oczywiście na ten wyciszony przerywnik wypuszczono odpowiednią ilość pary i przez długi czas widać było tylko samotnego Murraya na środku, spokojnie plumkającego na gitarze.
Mniej więcej w połowie "Heaven Can Wait", wtedy, kiedy jest ten chórek, śpiewający "łooo łooooOOooOO etc.", ochrona cichaczem wpuściła na scenę ok 30 fanów z wielkim transparentem "HAPPY 50th BIRTHDAY", a gdy piosenka się skończyła, cały stadion zaśpiewał zgodnie happy birthday.
Ze sceny zeszli tak od niechcenia, że nawet niemowlak byłby 100% pewny, że będą bisy i to solidne. No i były: "Moonchild" (oczywiście z wstępniakiem "Seven deadly sins..."), "Iron Maiden", podczas którego otworzył się sarkofag z Eddim i wylazła ogromna Eddowata mumia, która przypieczętowała utwór podwójnym wystrzeleniem pióropusza iskier z oczu. Na sam koniec zagrali to, na co wszyscy czekali - "Hallowed Be Thy Name", żeby ludzie przeżyli swoje małe katharsis, no i niestety się skończyło.
Ale najbardziej podobało mi się to, co nastąpiło później. Jak to zwykle bywa, scena zgasła, a stadion się rozświetlił i do ludzi dotarło, że czeka ich potwornie ślamazarne wytaczanie się z imprezy. Potok, a raczej taka powolnie ciągnąca się Ankh ludzkich głów, zmęczona i zniechęcona kieruje się w stronę wyjścia, a z wszystkich głośników zaczyna lecieć "Always Look on the Bright Side of Life", a 30k osób bujając się pingwinim krokiem (bo w takim ścisku nie da się iść po ludzku), wtórowało Pythonom śpiewem i gwizdaniem. Jak się to czyta, to może nie brzmi to nadzwyczajnie, ale... "You've got to be there", wyglądało to przekomicznie.

No i tak zleciał Ironowy wieczór. Przygnębiała tylko wizja 8godzinnej podróży pociągiem z samego rana, ale i tak wszyscy byli zadowoleni ;)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tom'Ash
świadomy


Dołączył: 12 Maj 2007
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 0:50, 09 Sie 2008    Temat postu:

Od siebie dodam, że Bruce złapał bardzo dobry kontakt z publicznością co chwila żartując, i że świetne było Fear of the Dark.

W każdym razie było to naprawdę świetnie i niezapomniane widowisko, a każdy kto nie mógł przyjść niech żałuje. ;p


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alegria
Moderator Snów


Dołączył: 12 Wrz 2006
Posty: 2161
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 16:17, 17 Sie 2008    Temat postu:

Z cyklu "Koncertowo Ująwszy Relacjonuje Wuj Alegria": relacja na gorąco z Creamfields Festival 2008.

Znak "Creamfields" ze strzałką wskazującą na biedną drogę w pole. Że też nikt nie przewidział, co się będzie działo!

W tym miejscu pragnę zaznaczyć, że relacja powinna być w oderwaniu od innych wydarzeń, ale nie mogę się powstrzymać od porównań do Heineken Open'er Festivalu...

Myślałem, że lotniskowa droga z płyt na Babich Dołach w Gdyni to szczyt chamstwa organizatorów. Myliłem się... Wjazd na lotnisko w Szymanowie był jeszcze gorszy, dziurawy, zabłocony (o tym potem!) i samochody jeździły nim też w drugą stronę - wbrew zapowiedziom organizatorów, że będzie osobna trasa do wjazdu i do wyjazdu, co byłoby lepszą opcją niż wjazd na parking na Open'erze. Niczego takiego nie było. Brak było oznakowania parkingu, toteż po skręcie w inną polną drogę prowadzącą do wejścia na festiwal, ale nie na parking, jakiś koleś dał mi cynka, żebym zawrócił, bo nie przejadę. Zawracanie na 10 korekt w tej ciasnocie, a przede mną jechał koleś na wstecznym, bo chyba nie chciał się bawić w zawracanie (omal nie wylądował w rowie).

Gdy wreszcie wbiłem na parking (po niezłym drifcie na podmokłej trawie z błotkiem - to później będzie zgubne dla samego parkingu, ale jeszcze do tego wrócę), udałem się do wejścia. Ludzie w kolejce narzekali na brak organizacji na bramkach, ale tutaj akurat nie doszukiwałbym się wielkiej klapy. Jedyny minus - trzepali ludzi jak cholera, nawet paczki fajek kazali otwierać! Mnie na szczęście pani z ochrony nie przetrzepała zbyt dokładnie i mogłem wbić na teren festiwalu.

Jako, że nie miałem żadnej mapki, musiałem na czuja szukać miejscówek. Moja upragniona "Deep and Blue Arena", czyli scena dnb, jak na ironię nie mieściła się w niebieskim namiocie, do którego najpierw postanowiłem wbić. Determinacja moja była tak silna, że omal nie zgubiłem butów w błotnej "rzece" przecinającą sam środek terenu festiwalu. Właśnie - błoto! To będzie znak rozpoznawczy tegorocznych Creamfields. Z początku gdzie się nie szło, dobiegało znamienne "kurwa!", lub odpowiednio "o ja pierdolę!" ludzi, którzy się przez tą rzekę przeprawiali, fundując swoim laczkom błotną maseczkę.

Zmoczony deszczem i nieco tylko obłocony znalazłem Michała, a jakże!, pod namiotem z piwem i jego wesołą gromadką. Tam też spotkałem innego mojego kumpla, mojego swego rodzaju guru-erudytę dnb z jego ekipą i po jakimś czasie udaliśmy się na scenę dnb. Pierwszym artystą, którego tam zobaczyłem, był Goldie oraz MC Lowqui (który z przerwami towarzyszył większości artystom). Ciekawie było zobaczyć jedną z legend i pionierów gatunku, choć tylko z daleka i na rozgrzewkę. Potem wjechał Logistics i zapodał bardziej lajtowe, hospitalowe brzmienia. Tutaj już wbiłem prawie pod barierkę, co by pląsać wraz z tłumem do coraz to lepszych kawałków w miksie Logisticsa (m.in. pojawiły się "Shockout" i "Weird Science" Danny'ego Byrda oraz "If we ever" High Contrasta - który notabene wystąpić miał później). Z opinii ludzi wyniosłem, że Logistics takiego szału nie zrobił, ale zupełnie jak z koncertem Roisin Muprhy na Open'erze, to było coś dla koneserów i fanów - ja jestem fanem Logisticsa.

Następnie na scenę wszedł Panacea i klimat zmienił się o 180 stopni. Zrobiło się mrocznie i mocno. Wykorzystałem to, by uzupełnić płyny w barku, ale gdy wróciłem, przyjrzałem się temu artyście. Coś niesamowitego, bawił się za konsoletą chyba najfajniej ze wszystkich artystów. Panacea był chodzącym wulkanem. Inna ciekawa opinia, którą i ja podzielam - Panacea to szatan. Trzeba mu oddać: miał absolutną kontrolę nad tłumem (którego zebrało się już więcej niż na Logisticsie) i podczas przejść patrzył na ludzi złowrogim spojrzeniem - wiedział, co jego wykręcone dźwięki zrobią z publicznością! Dziwny był to występ, bo miejscami wydawało się, że jego ostre breaki przechodzą w jakieś ostre techno, innym razem (ku mojej uciesze) dał cytat z happy hardcore - ach to pianinko! Muszę jednak przyznać, że Panacea przeorał publiczność, zmiażdżył Creamfieldsową Deep and Blue Arenę. Po nim nastąpiły występy Skreama i Lady Waks, oba widziałem pobieżnie (Skream grał jakiś breakbeat, który zmęczył mnie po 15 minutach bardziej niż ciężkie eksperymenty Panacei; Lady Waks była bardziej przystępna, zapachniało oldskulowym elektro w jej breakach, ale musiałem zbierać siły na High Contrast).

Czy muszę dodawać, że przy tylu atrakcjach na Deep and Blue w ogóle nie zajrzałem na inne sceny? Może Michał uzupełni moją relację o swoje wspomnienia - ponoć śmigał też po innych scenach. A propos scen: nie było w ogóle sceny głównej z powodu... deszczu. Tym samym odwołali Pendulum, ku rozgoryczeniu większości festiwalowiczów (którzy o fakcie dowiadywali się przekazem ustnym, bo nikt nie raczył ich poinformować - ja sam poznałem Niemców, którzy przyjechali tu specjalnie na Pendulum i byli po prostu w dupie).

Impreza była w fazie, gdzie mało kto już przejmował się zafajdanymi spodniami czy butami z błota. Wychodząc do Toi Toia usłyszałem "Give it up for... HIGH CONTRAAAAAST!" i co prędzej z kumplem poszybowaliśmy na scenę dnb. Jeszcze w biegu słyszeliśmy otwierający "Kiss Kiss Bang Bang" - idealny początek idealnego koncertu. Opuściłem kumpla wbijając się do przednich rzędów, by oddać się ponownie tańcowi. A High Contrast, ukrywający swoją bujną czuprynę pod bejsbolówką, do nawijki MC Loguiego, serwował nam kawałek za kawałkiem. Pojawiło się praktycznie wszystko, czego fan mógł oczekiwać - były kawałki z najlepszego albumu High Contrasta: "If we ever" (ależ to był szał!), "Everything's Different", "In a gadda da vida". Były klasyki jak "Racing Green" czy "Return of Forever". Był i Danny Byrd w postaci "Gold Rush", "Shockout" i niesamowitego hitu dnb lata - "Weird Science". Miejscami zaś High Contrast uderzył mocnym basem, serwując nam... niezły kontrast (nomen omen). Zupełnie jak nie on. Występ bardzo zróżnicowany, ale niesamowity, przebił w mojej krótkiej karierze koncertów dnb występ Bukema w Poznaniu.

W czasie występu High Contrasta na scenie za nim pojawił się jakiś koleś. Taki w średnim wieku, trochę przy kości, spory, razem z chudym kompanem bujali się i gadali sobie z High Contrastem. Potem ten pierwszy zszedł do nas na dół i przybijał wiarze piątki. Myślę: ktoś z organizatorów? Jakież było moje zdziwienie, gdy ten niezbyt szczupły pan wbił po High Contraście za konsoletę... to APHRODITE! Legenda starej szkoły drum n' bass. Nie oceniaj książki po okładce, Alegria! Już na starcie uderzył w publikę w swoim stylu, mocną linią basu. Nie było to tak hardkorowe jak Panacea, raczej wyważone tak, żeby dało się przy tym idealnie bawić. I tak przetańczyłem resztki moich sił do dźwięków serwowanych przez Aphrodite'a, który zacytował wiele klasyków, jak "Ready or not" Fugeesów, "Voodoo people" Prodigy, "I got 5 on it" Luniza, "Original Nuttah" Shy FXa i UK Apache czy wreszcie autocytat z "King of the beats" albo "Bad ass"!

Po występie Aphrodite'a skierowałem się do samochodu. Myślicie: to już koniec przygody. BZZT! Przygoda dopiero się zaczyna.

Wspominałem o błocie, wspominałem o driftujących samochodach. Deszczu zdążyło napadać sporo, grunt był grząski. Widziałem parę samochodów, które zakopały się w błocie. A ja, jak na ironię, na parę metrów przed wyjazdem zjechałem z błota na trawę, myśląc, że tam będzie twardy grunt. Zakopałem się na śmierć. I w tym miejscu pojawia się kolejny obok deszczu, błota i chujowej organizacji antybohater Creamfields 2008. Lokalny traktorzysta, który postanowił sobie dorobić, wyciągając liną holowniczą samochody z błota za 30 złotych. Samochodów mogło się tej nocy zakopać tam ze 100 jeśli nie więcej. You do the math. Ja, jak na ironię, musiałem wydać ostatnie moje pieniądze na napoje (suszyło!), więc owego trzydziestaka nie miałem. Najpierw próbowałem pomóc innym wypchać wózki z błota, żeby oni pomogli i mi. Niestety, brakowało chłopa, żeby Golfa wypchnąć z tego błocka, bo ja zakopałem się naprawdę ostro. Na takich przygodach zleciały mi chyba ze dwie godziny, gdy w końcu postanowiłem skapitulować i zawołać traktorzystę. Wziąłem go na litość, pokazałem mu pusty portfel i zaoferowałem, że skoczę do bankomatu po siano zostawiając gościowi w "depozycie" dowód osobisty. Poszedł na to. Że też ja nie wpadłem na to od razu! Pierwszy raz przy tej okazji poznałem drogę "wyjazdową" z Creamfields, wcale nie lepszą od wjazdowej, choć na szczęście nie było jadących z przeciwka samochodów. Śmignąłem po forsę, wróciłem bieda-dróżką na lotnisko (choć zaparkowałem na twardym gruncie - za Chiny nie wjechałbym z powrotem na Mudfields) i zapłaciłem zdziercy. Mam nadzieję, że zginie w męczarniach, albo karma zadziała w jakiś inny sposób na jego niekorzyść. Śmieć żerował na cudzym nieszczęściu. Dobra, żeby brał piątaka symbolicznie, żeby mu się na paliwo zwróciło albo co? Ale 30 PLN? Ysz.

Zmęczony, ubłocony (zarówno na ciele, jak i samochodzie), ale muzycznie zaspokojony jąłem wracać do domu. Już dawno nie było takiej jazdy.

Bilans:

+:
a) scena Deep and Blue poświęcona tylko dnb i ogólnie połamanym dźwiękom - dobrze, że Creamfields to nie tylko technomularstwo
b) lineup ww. sceny pasował mi idealnie. Hospitalowe dobro od Logisticsa i HC, moc Aphrodite'a i powalający spektakl świra - Panacei
c) zawsze, gdy chciałem, udawało mi się dopchać pod scenę, a nawet pod barierki, gdy wysiadałem na Aphrodite
d) ludzie jakoś bardziej pozytywni niż cała ta lanserka na Open'erze - częstowali piciem, fajkami (to nie odnosi się akurat do mnie, ale gest fajny), zielem; prawie z każdym można było pogadać

-:
a) BŁOTO!
b) brak oznakowania na terenie festiwalu (gdzie jest parking?!; który namiot to która scena?!)
c) odwołanie sceny głównej i Pendulum (ja tam się nie przejąłem, ale wielu, wielu SOUNDBOYów było zrozpaczonych)
d) parking na grząskich polach, które nie były Kremowe, a Błotne
e) brak błoto-odpornych ścieżek między scenami lub między danymi scenami a strefą OM NOM NOM
f) nadgorliwość ochrony w "trzepaniu" ludzi na wejściu
g) BŁOTOOOOOOOOOOOOOOOO! :(
h) niezapewnienie zakopanym na "parkingu" dostatecznej doraźnej pomocy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Alegria dnia Nie 22:21, 17 Sie 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
yeld
Administrator Snów


Dołączył: 04 Sie 2006
Posty: 3597
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z polskiej stolicy dnb! :D
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 18:29, 17 Sie 2008    Temat postu:

Cytat:
Tym samym odwołali Pendulum


NIE BYŁO FASTEN YOUR SEATBELTS?!!!!?!!11 :((
Pendulum okazali się zbyt młodzi, by grać te dźwięki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cichy
senny podróżnik


Dołączył: 08 Lut 2007
Posty: 156
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Toruń

PostWysłany: Pon 2:10, 25 Sie 2008    Temat postu:

też musze kiedyś opisać te letnie koncerty, wczoraj wróciłem z Iławy z Fama Rock Festiwal, wcześniej byłem na Brutal Assault w Czechac (sama śmietanka metalowej sceny :D) no i do tego dochodzą inne festiwale jak Woodstock, Węgorzewo itp.. na Ironach niestety nie byłem, teraz będe jechał na 25 lecie Vadera i na Therion do Płocka, wybiera się ktos?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Norbi
Świadomy Snów


Dołączył: 03 Paź 2006
Posty: 884
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zgierz
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 19:03, 27 Sie 2008    Temat postu:



Taki koncercik będzie, w sumie nic ciekawego ale z Lutowem się wybieram, wybiera się też ktoś może? W ogóle to słucha ktoś tu reggae? :D


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Norbi dnia Śro 19:04, 27 Sie 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alegria
Moderator Snów


Dołączył: 12 Wrz 2006
Posty: 2161
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 22:54, 27 Sie 2008    Temat postu:

Dub przeczytałem jak DNB. Ale tuż obok jest JUNGLE!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lucid Forum Strona Główna -> ja właśnie to / muzyka Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 31, 32, 33, 34, 35, 36  Następny
Strona 32 z 36

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin